WOLNA PRZESTRZEŃ
Dlaczego my Polacy nie lubimy siebie nawzajem? Przebywałem pod koniec lat 90 w Ameryce, w nowojorskim skupisku Polaków. Pamiętam, jak Polak Polakowi wilkiem był i nawet Polonusi mówili z goryczą, że jesteśmy najgorszą emigracyjną nacją w Nowym Jorku. Najbardziej antypolscy byli oczywiście Żydzi, ale obok nich świeżo zamerykanizowani nowobogaccy Polacy.
Jako młodzian chciałem zrozumieć fenomen, bo to że amerykańscy Żydzi nas nie cierpieli OK, a kto ich w ogóle lubi? Natomiast dlaczego my nosiliśmy tyle niechęci do siebie, brak wiary w naszą kulturę, w ogóle jakaś dziwna mieszanina autonienawiści? Doszedłem do wniosku, że to reakcja na klęskę. Człowiek, który przez wiele lat był ofiarą, reaguje na dwa sposoby: albo próbuje udowodnić swoją siłę i tym zetrzeć poczucie krzywdy poniżenia albo żyje z silnym kompleksem niższości. Np. tacy Żydzi po holokauście obsesyjnie próbują to pierwsze, my zaś po 300 latach regularnych klęsk i wysługiwania się nami, jak frajerami, jesteśmy tak po połowie. "Gorsza" grupa rodaków uważa swą polskość za skazę. Oni chcieliby tak, jak Niemcy czy Luksemburczycy, nazwać się Europaisch, a nawet przestać mówić po polsku. Wiadomo kim są: czytelnicy Gazety Wyborczej, Polityki, słuchacze Tok Fm itd. Cało to łajno celebrytów a la Stuhr i Szatan. Śladem Tuska mówią, że Polska to aberracja albo nawet gorzej. Kiedyś natknąłem się na artykuł w "Wyborczej" o polskich ziemiach odzyskanych. Czytelnicy Michnika z nieukrywanym żalem komentowali, że oto w 1945 roku dla "wspaniałych" Stettin i Breslau nastała ta "gówniana" Polska. Innym razem we "Wprost" dziennikarz żałował, że Szwedzi ustąpili z Polski podczas Potopu, bo gdyby tak zostali i zaanektowali Litwę i część Polski, to on by miał teraz fajne uposażenie od szwedzkich socjaldemokratów i wypchany portfel na emeryturę <kurewka> Dobrym podsumowaniem jest proza Twardocha, po której nawet mój teść (a jego ojciec sybirak nie komuch) stwierdził, że Polacy byli gorsi od Niemców podczas II wojny światowej. Chciałem mu za to wymierzyć ... ale że panuję nad testosteronem, skończyło się na wigilijnej kłótni. Wprost proporcjonalnie odwrotna reakcja na na narodowe traumy i niepowodzenia to syndrom Turbolechity. Ci ludzie nie tyle mają kompleksy, co odlecieli już w kosmos i zamieszkali na wyimaginowanej planecie, którą zapewne stworzyli dla nich Lechici i Słowianie "jedyni prawowici potomkowie Ariów". Rozmawiając z Turbolechitą można na wstępie wyrzucić wszystkie książki od historii, a nawet biblię, bo choć Jahwe wybrał Żydów, to przecież Jezus (zapewne nie Żyd a płowy turbosłowiański Aryjczyk o niebieskich oczach) poprzez Maryję (archetyp Matki Polki) wskazał na Polaków, jako nowy naród wybrany. Mickiewicz tylko stwierdził niezaprzeczalny fakt o Polsce "Chrystusie narodów". A więc jeśli wieszcz tak orzekł, to musi być coś na rzeczy. Matka Boska już dawno z dziada pradziada posiadła w sposób mistyczny (niemal jak wniebowstąpienie) lechicką narodowość, bo mówić że była Żydówką, to przecież bluźnierstwo. Tyle religii. Patrząc na dzieje historyczne turbosłowiańscy Turbolechici podbijali Rzym, prali regularnie Germanów i mieli moce takie, że Asterix i Obelix przy tym wysiadali. Nawet stworzyli cywilizację Atlantydy. W ponad tysiącletniej historii Europy za każdym razem szlachetnie, dzielnie ratowali Zachód i byli tak szlachetni z najszlachetniejszych mężów, że nawet srali diamentami. A że upadliśmy w XVIII wieku... no cóż widać za silni i za szlachetni byliśmy. A wszystko skończyło się "Polandball" i nowym Polish jokes w internecie, tym razem międzynarodowo bez udziału amerykańskiego. Wymowna była scena, gdy postać Polandball chce w kosmos ale nie ma jak bo brakuje...no właśnie wszystkiego poza tę cholerną megalomanią, z której zaczęła się śmiać młoda społeczność internetu, dostrzegając polski fenomen. Superman, Spiderman, a nawet Batman to też Polacy - Turbolechici, tylko w przebraniu. Czy możemy tak najnormalniej porozmawiać o polskości? Bez kompleksów? Nie, bo w ciągu pasma 300 lat klęsk jedynym pełnym polskim zwycięstwem okazało się Powstanie Wielkopolskie, powstrzymanie bolszewizmu w 1920 oraz Gorbaczow ;) Ani Wałęsa, ani Jan Paweł II nie zmieniliby nic, gdyby nie lepszy Rusek na Kremlu, taki pierwszy od wielu lat: nie Czyngis Han, który wreszcie zrozumiał, że na bagnetach nikt nie chce siedzieć wiecznie. Morał z tego taki, że bycie Polakiem oznacza trawić gorycz. Trzeba to popić wódką, żeby przełknąć te wszystkie klęski i upodlenia niewoli. Zaś bezpaństwowcom i bezpańskim psom z Wyborczej współczuję, bo Unia Europejska kiedyś przestanie istnieć, a my Polacy zostaniemy tu na zawsze. "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy".
0 Comments
Leave a Reply. |
Za wolność
|