WOLNA PRZESTRZEŃ
Patrzymy dziś na nich, jako ucieleśnienie zepsutego Zachodu, a dawniej najbardziej agresywnej siły prącej na Wschód, by podporządkować albo zniszczyć wszystko co słowiańskie.
Jednakże Niemcy nigdy nie byli Zachodem w ujęciu kulturowym i politycznym. Przez ostatnie 300 lat miotali się między tradycją grecko-rzymską, nacjonalizmem, liberalizmem oraz byli rozdarci między demokracją a autorytaryzmem. Zobaczmy zatem trzy historyczne kierunki Niemiec oraz ich aktualność dla naszej części Europy. Po pierwsze Niemcy stały się wschodnią komorą serca Europy. (Zachodnią jest Francja). Ten podział wynikł z dziedzictwa Karola Wielkiego i nie uległ już zmianie. Niemcy poszli na Wschód, Francja na Zachód. Dynastie wschodnich Franków, na ruinach Rzymu i pokarolińskiej spuściźnie, zbudowali swoją wielką siłę i oddziaływanie na Europę Północną i Środkowo Wschodnią, w tym ziemie tworzącej się Polski. Walczyliśmy z nimi. Chrobry potrafił zatrzymać marsz cesarza Henryka. Jagiełło rozbił najpotężniejszych krzyżowców Europy. Nie staliśmy się częścią Rzeszy, ani marchii i zachowaliśmy podmiotowość w świecie. Warto podkreślić, że tamte Niemcy pomimo ekspansjonizmu cesarza, wschodnich marchii saksońskich oraz zakonu krzyżackiego, nie były rasistowskie. Obowiązywało ich chrześcijańskie braterstwo i uniwersalizm. Ówczesne Niemcy nie stanowiły też monolitu, ani jednolitego państwa, ani nawet zapowiedzi narodu. Bardzo dostojna nazwa Święte Cesarstwo Rzymskie, a więc Sacrum Imperium Romanum nawet nie sugerowała, ze to byli Niemcy czy jacyś Germanowie. Rozciągał się pewien quasi mistyczny porządek wynikający poniekąd z przekonania i wiary, że cesarz włada z łaski Boga że "co cesarskie oddajcie cesarzowi" i "Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry" Ten naturalny postrzymski rytm, łączący tradycję rzymskiego cesarstwa z niemieckimi cechami był na tyle trwały, uniwersalny i elastyczny, a także tak dalece decentralizujący się z biegiem dziejów, że pomieścił zarówno: katolicyzm, luteranizm kalwinizm, a nawet oświeceniowe prądy postreligijne. Ostatecznie został rozbity przez Napoleona w 1806 roku. Zatem od ustanowienia Sacrum Imperium Romanum w 962r. przetrwał prawie 1000 lat. W opozycji do I Rzeszy, w XVIII wiecznych Prusach narodził się niemiecki liberalizm; zaś w wieku XIX, na fali wojen napoleońskich, uformował się niemiecki nacjonalizm, czerpiąc z romantyzmu i volkizmu. Nacjonalizm zdecydowanie zwyciężył w Prusach, a potem w zjednoczonych Niemczech i trwał jako idea przewodnia aż do 1945 roku. W latach 1871 - 1918 obowiązywał w II Rzeszy w umiarkowanej formie, lecz potem w III Rzeszy 1933 -1945 wszedł w fazę ekstremistyczną. Niemcy ponieśli wielkie klęski na gruncie militarno - politycznym. Narracja nacjonalistycznych Niemiec załamała się po sromocie w 1945 roku. Spadkobierca Rzeszy Niemieckiej a więc Republika Federalna Niemiec została odbudowana na gruncie demokracji liberalnej Zachodu; szczególnie weszła w orbity anglo-amerykańskiego liberalizmu. RFN stała się mocarstwem handlowym opartym o tzw. soft power. Twarda siła w tym wojsko zeszły na plan trzeci, kryjąc się za plecami armii USA. Nowa niemiecka tożsamość została zbudowana na europeizmie. Nawet otwarto się na imigracje i porzucono "blut und boden" na rzecz wieloetniczności i budowania multi-kulturalnych Niemiec. Na tym można by zakończyć opowieść, ale to nie jest ostatnie słowo. Niemiecka dusza nigdy nie była i nie będzie angielska czy amerykańska. Demokracja na dłuższy czas może być nie do pogodzenia z niemieckim wojskowym duchem, dyscypliną i tym żałosnym serwilizmem społecznym. Niemieccy pisarze często krytykowali dusze rodaków wypominając im, że są tylko: "żołdakami i lokajami" Uwzględniając rys kulturowo - historyczny trudno zestawić Niemców na dłużej z liberalną demokracją. Ona nie współgra z ich mentalnością. Egalitarystyczna demokracja była dla Niemców formą obcą, ostatecznie narzuconą przez anglosaskich zwycięzców. Zatem gdy rządy i narody Europy Środkowo - Wschodniej poucza się że "nie dorośli do demokracji" Niemcom można by zarzucić, że w ogóle nie pasują do demokracji. Najważniejszy wniosek jest taki, że Niemcy po II wojnie ciągle przechodzą przez kryzys tożsamości i nikt nie może zawyrokować, że pozostaną demokratyczne, liberalne, proamerykańskie, a nie np. autorytarne, prorosyjskie i prochińskie. Niemcy szczególnie po 1990 roku gubią się w budowaniu spójnej narracji o sobie, jakby byli zdezorientowani w ustaleniu kim są, kim mają być i jaką rolę odegrać. Może to być zagrożenie, ale też nadzieja. Jeśli porzucą liberalizm, mogą pójść w stronę autorytarnego ekolewactwa, bądź powrócić do tożsamości etnicznej, nacjonalistycznej; pokłosia identytaryzmu opartego znów o koncepcję "czystego" Niemca "BioDeutsch". Z drugiej strony mogą też odkurzyć to, co funkcjonowało przez 1000 lat: wzorzec Świętego Cesarstwa Rzymskiego (zdecentralizowanego). To byłaby lepsza inspiracja na alternatywę dla liberalnego porządku. Czy nam Polakom to się podoba czy nie: Niemcy są wschodnią komorą europejskiego serca (Zachodnią jest Francja). Warto przytoczyć ciekawy cytat z artykułu Adama Danka, zamieszczonego w Myśli Konserwatywnej: "Kiedy monarchia upada w Niemczech, w całej Europie (centralnej) wyrastają republiki;.... Kiedy Niemcy faszyzują, faszyzuje Europa. Kiedy Niemcy się liberalizują i demokratyzują, Europa czyni to samo. Kiedy Niemcy się sodomizują i idą w multi-kulti… No właśnie" Jednakże reakcja niemiecka i europejska jeszcze nie umarły. Szansę dostrzegam w koncepcji hesperializmu Davida Engelsa, a więc w powrocie do źródeł wartości I Rzeszy, nie zaś niemieckiego nacjonalizmu i szowinizmu, tudzież równie "bogatych" tradycji i ciągotek lewackich.
0 Comments
Leave a Reply. |
Za wolność
|