WOLNA PRZESTRZEŃ
Narody przestają mówić wspólnym głosem. Gdy spojrzymy na Amerykanów, Francuzów, Holendrów, Szwedów, Hiszpanów, Polaków, znajdziemy podobieństwa. Lewakowi z Francji, czy Hiszpanii jest bliżej do lewicowca z Polski, niż do rodaków. Podobnie dzieje się na prawicy. Ci którzy uważają gender, woke, sterylną równość trans-tożsamości, weganizm i zieloną politykę za sprzeczną z natura ludzką, a nawet oświeceniowym humanizmem, połączą się bardziej na międzynarodowym gruncie, aniżeli w kraju.
Wydawałoby się, że wspólny wróg mógłby skleić pęknięcia narodowe. Jednakże po ostatnich prowokacjach Rosji i Białorusi widać, że graniczny kryzys jeszcze uwypuklił i zaognił spory. Polscy żołnierze byli obrażani w taki sposób, jakiego nie doświadczali nawet amerykańscy weterani od hippisów w czasach wojny wietnamskiej. Chociaż żaden polski żołnierz ani policjant nie strzelał z napalmu, nie przyłożył też pistoletu do głowy dziecka, jak Niemcy podczas II wojny, lewa strona zmieszała Straż Graniczną z faszystami. Faszyzm i rasizm stały się nowymi grzechami absolutnymi w obecnej narracji politycznej Zachodu. Zgodnie z intencją marksistowskich, postmodernistycznych filozofów, jak Marcuse z lat 60 XX wieku, wrzucono do rasistowsko-faszystowskiego szamba: konserwatyzm, prawicowy liberalizm, wszelki monarchizm i reakcjonizm oraz ideę narodową. W mainstreamie miały pozostać tylko te ruchy, które akceptowały nowo lewicową kulturę i wizję społeczeństwa. Udało się w pełni, bo dziś nawet chadecje wznoszą tęczowy sztandar rewolucji i domagają się większej równości. Natomiast dogmaty nowej lewicy przypominają już zręby nowej religii powstającej w miejsce zachodniego chrześcijaństwa. Nic tak dobrze nie obrazuje sytuacji jak pewien szkocki przypadek: - Ministerstwo Sprawiedliwości usuwa karę za bluźnierstwo. - Ministerstwo Sprawiedliwości wprowadza karę więzienia za mowę nienawiści. Klęknijmy wszyscy przed nowym bogiem. A może jednak bunt? Może lewacy mają rację w diagnozie, że będzie nam bliżej do "heretyków" z USA, Francji, czy Szwecji, aniżeli tęczowych rodaków. W dobie internetowych baniek, podziałów może być wiele. Jednakowoż ostry bezpardonowy front wyznaczony przez nową lewicę wydaje się mieć najbardziej dramatyczne konsekwencje. Oni mówią: z nami albo przeciw Zachodowi; wszystko równe albo faszyzm; krzyczysz w szale 5 minut nienawiści razem z Black Lives Matter przed nowym bogiem albo stajesz tam gdzie rasizm i gdzie pies narzygał. Obawiam się że nie będziemy mieli innego wyjścia, jak opór i zasieki. Tylko co z wspólnotą narodową; czym i gdzie będzie Polska? Nie będzie wojny o Ukrainę, lecz dyplomatyczne zmagania o gazociąg północny i odciągnięcie Niemiec od Stanów Zjednoczonych. Niemcy są kluczem do Europy dla Rosji i Chin. Uzależnianie energetyczne UE daje dużo więcej Rosji niż frontalny atak na Ukrainę (którą mogą wziąć pokojowymi metodami).
Można by złośliwie rzec, że na Bugu, starej linii Curzona, będzie przebiegać nowa granica między kontynentalnym Zachodem a Wschodem. Precyzując: nową hegemonią Niemiec i restauracją Imperium Rosyjskiego. Stary układ z XIX wieku wróci do łask. Polska jako część Mitteleuropy w całości znajdzie się pod dyktandem politycznym Niemiec. Cieszyć się? A może jest jakaś droga ucieczki z potrzasku Federalnej i niemieckiej Unii oraz putinowskiej mieszaniny ZSRR i caratu? To kraje anglosaskie, a szczególnie USA są zainteresowane polskim klinem, ideą Trójmorza. Wielu lewicowych liberalnych komentatorów, gdy już "pogrzebano" Trumpa, zacierało rączki, ze oto ci wszyscy "nacjonaliści" i "faszyści" ze Wschodu dostaną od Bidena nauczkę. Owszem oberwało się, ale symbolicznie. Z drugiej strony a jakże: tęczowi Demokraci z nowej administracji, poklepali się czule po plecach z tęczowymi lewicowymi decydentami w Europie i na tym się zakończyło. Gdy przeszli do interesów, Macron dostał w twarz. Biden zerwał kontrakt zbrojeniowy wart miliardy euro. Sfrustrowany prezydent Francji wypalił, że jednak Trump był bardziej przewidywalny. Jeszcze okazało się, ze ci tęczowi Demokraci, tak jak Trump dostrzegają wagę chorwacko-polskiej inicjatywy Trójmorza. Ba nawet chcą to wzmocnić. Zaś Polska w NATO jest dla nich prymusem. A Niemcy? Stają przed dylematem. Pod wieloma względami Ameryka ich ogranicza. Trójmorze jest bowiem historycznie i geopolitycznie arcyważną krainą, z dziada pradziada "przeznaczoną" pod wpływy, a nawet panowanie Berlina. "Poprawnie" nazywa się Mitteleuropa. Jeśli Amerykanie tu będą chcieli mieszać, instalować: wojska, sojusze... jak ma to współgrać z ideą suwerennej federalnej Unii Europejskiej? Ta obecność przeszkadza, blokuje Niemcy na Wschodzie oraz jest dużym problemem Rosji. Cały wysiłek dyplomatyczny Moskwy zmierza do tego, by Amerykanów "wyprosić" z Europy albo żeby w końcu sami poszli wpieriod za ocean. Absolutnym marzeniem Putina jest rozbity Zachód Europy, wycofane USA oraz rosyjska hegemonia i wpływy aż do Odry. Nie jest to możliwe w najbliższych latach. Pozostaje zatem opcja, by Zachód Europy zjednoczył się politycznie w tym wojskowo pod egidą niemiecko-francuską aż do Bugu. Wtedy amerykańska obecność wojskowa oraz idea NATO na Zachodzie Europy stałaby się zbędna. Pozwoliłoby to Rosji na śmielsze posunięcia względem Białorusi i Ukrainy, bez oglądania się na groźby nieobecnych Amerykanów. Układ Rosji z Niemcami wydawałby się oczywisty. Wy federalizujecie wszystko i wyciszacie "Polaczków" do zachodniej linii Bugu, a my za wschodnim brzegiem wprowadzamy rosyjskie porządki. Potem zaś handel i wymiana od Lizbony, aż po Władywostok. Dlaczego my Polacy nie lubimy siebie nawzajem? Przebywałem pod koniec lat 90 w Ameryce, w nowojorskim skupisku Polaków. Pamiętam, jak Polak Polakowi wilkiem był i nawet Polonusi mówili z goryczą, że jesteśmy najgorszą emigracyjną nacją w Nowym Jorku. Najbardziej antypolscy byli oczywiście Żydzi, ale obok nich świeżo zamerykanizowani nowobogaccy Polacy.
Jako młodzian chciałem zrozumieć fenomen, bo to że amerykańscy Żydzi nas nie cierpieli OK, a kto ich w ogóle lubi? Natomiast dlaczego my nosiliśmy tyle niechęci do siebie, brak wiary w naszą kulturę, w ogóle jakaś dziwna mieszanina autonienawiści? Doszedłem do wniosku, że to reakcja na klęskę. Człowiek, który przez wiele lat był ofiarą, reaguje na dwa sposoby: albo próbuje udowodnić swoją siłę i tym zetrzeć poczucie krzywdy poniżenia albo żyje z silnym kompleksem niższości. Np. tacy Żydzi po holokauście obsesyjnie próbują to pierwsze, my zaś po 300 latach regularnych klęsk i wysługiwania się nami, jak frajerami, jesteśmy tak po połowie. "Gorsza" grupa rodaków uważa swą polskość za skazę. Oni chcieliby tak, jak Niemcy czy Luksemburczycy, nazwać się Europaisch, a nawet przestać mówić po polsku. Wiadomo kim są: czytelnicy Gazety Wyborczej, Polityki, słuchacze Tok Fm itd. Cało to łajno celebrytów a la Stuhr i Szatan. Śladem Tuska mówią, że Polska to aberracja albo nawet gorzej. Kiedyś natknąłem się na artykuł w "Wyborczej" o polskich ziemiach odzyskanych. Czytelnicy Michnika z nieukrywanym żalem komentowali, że oto w 1945 roku dla "wspaniałych" Stettin i Breslau nastała ta "gówniana" Polska. Innym razem we "Wprost" dziennikarz żałował, że Szwedzi ustąpili z Polski podczas Potopu, bo gdyby tak zostali i zaanektowali Litwę i część Polski, to on by miał teraz fajne uposażenie od szwedzkich socjaldemokratów i wypchany portfel na emeryturę <kurewka> Dobrym podsumowaniem jest proza Twardocha, po której nawet mój teść (a jego ojciec sybirak nie komuch) stwierdził, że Polacy byli gorsi od Niemców podczas II wojny światowej. Chciałem mu za to wymierzyć ... ale że panuję nad testosteronem, skończyło się na wigilijnej kłótni. Wprost proporcjonalnie odwrotna reakcja na na narodowe traumy i niepowodzenia to syndrom Turbolechity. Ci ludzie nie tyle mają kompleksy, co odlecieli już w kosmos i zamieszkali na wyimaginowanej planecie, którą zapewne stworzyli dla nich Lechici i Słowianie "jedyni prawowici potomkowie Ariów". Rozmawiając z Turbolechitą można na wstępie wyrzucić wszystkie książki od historii, a nawet biblię, bo choć Jahwe wybrał Żydów, to przecież Jezus (zapewne nie Żyd a płowy turbosłowiański Aryjczyk o niebieskich oczach) poprzez Maryję (archetyp Matki Polki) wskazał na Polaków, jako nowy naród wybrany. Mickiewicz tylko stwierdził niezaprzeczalny fakt o Polsce "Chrystusie narodów". A więc jeśli wieszcz tak orzekł, to musi być coś na rzeczy. Matka Boska już dawno z dziada pradziada posiadła w sposób mistyczny (niemal jak wniebowstąpienie) lechicką narodowość, bo mówić że była Żydówką, to przecież bluźnierstwo. Tyle religii. Patrząc na dzieje historyczne turbosłowiańscy Turbolechici podbijali Rzym, prali regularnie Germanów i mieli moce takie, że Asterix i Obelix przy tym wysiadali. Nawet stworzyli cywilizację Atlantydy. W ponad tysiącletniej historii Europy za każdym razem szlachetnie, dzielnie ratowali Zachód i byli tak szlachetni z najszlachetniejszych mężów, że nawet srali diamentami. A że upadliśmy w XVIII wieku... no cóż widać za silni i za szlachetni byliśmy. A wszystko skończyło się "Polandball" i nowym Polish jokes w internecie, tym razem międzynarodowo bez udziału amerykańskiego. Wymowna była scena, gdy postać Polandball chce w kosmos ale nie ma jak bo brakuje...no właśnie wszystkiego poza tę cholerną megalomanią, z której zaczęła się śmiać młoda społeczność internetu, dostrzegając polski fenomen. Superman, Spiderman, a nawet Batman to też Polacy - Turbolechici, tylko w przebraniu. Czy możemy tak najnormalniej porozmawiać o polskości? Bez kompleksów? Nie, bo w ciągu pasma 300 lat klęsk jedynym pełnym polskim zwycięstwem okazało się Powstanie Wielkopolskie, powstrzymanie bolszewizmu w 1920 oraz Gorbaczow ;) Ani Wałęsa, ani Jan Paweł II nie zmieniliby nic, gdyby nie lepszy Rusek na Kremlu, taki pierwszy od wielu lat: nie Czyngis Han, który wreszcie zrozumiał, że na bagnetach nikt nie chce siedzieć wiecznie. Morał z tego taki, że bycie Polakiem oznacza trawić gorycz. Trzeba to popić wódką, żeby przełknąć te wszystkie klęski i upodlenia niewoli. Zaś bezpaństwowcom i bezpańskim psom z Wyborczej współczuję, bo Unia Europejska kiedyś przestanie istnieć, a my Polacy zostaniemy tu na zawsze. "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy". |
Za wolność
|